Kucharz jako prezent na ślub
Czy prywatny kucharz to dobry prezent na ślub? Ciekawe pytanie.
Prezenty ślubne inne niż kwiaty wręczane są w naszym kręgu kulturowym w zasadzie tylko przez gości zaproszonych na obywające się po ślubie (cywilnym lub/i kościelnym) przyjęcie weselne, czyli spotkanie kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu lub kilkuset osób będących rodziną właśnie zaślubionej pary, przyjaciółmi, znajomymi, koleżeństwem z pracy, szkoły, sąsiadami itd., organizowane przez rodziców panny młodej. Na początku takiej imprezy wręczane są prezenty ślubne, które dawniej były w zasadzie tylko prezentami konkretnymi, rzadko pieniędzmi. Dzisiaj koperta z banknotami lub podobną formą para-gotówkową jest już regułą. Czasem zdarza się jeszcze coś niecodziennego typu vouchera na podróż poślubną do Wenecji, abonamentu na kolejny sezon do najbliższej opery (Metropolitan Opera jest bez względu na kasę nieosiągalna, potrzebne jest tzw dojście i to nie byle jakie), czy książka z osobistą dedykacją bardzo znanego autora (nie polskiego). Pomysł z prywatnym kucharzem jako prezent na ślub śmiało można zaliczyć do tej ostatniej kategorii – prezentów niecodziennych, pomysłowych i mających bardzo praktyczny wymiar.
Dobrze gotujących młodych panów w wieku poborowym jest w Polsce jak na lekarstwo, więc ofiarowanie siebie jako takiego prezentu ślubnego swej wybrance jest bardzo rzadkie. Tym bardziej, że szansa na to, by taki epuzer świadomie oświadczył swej ukochanej, że będzie jej prywatnym i to jeszcze wyłącznym kucharzem do końca pożycia jest minimalna. Szansa na to, by młody żonkoś takiego ślubu dotrzymał dłużej niż rok jest żadna. Pozostaje więc w sferze zainteresowań pula młodych, zawodowych kucharzy, którzy zamierzają wstąpić w związek małżeński i mogliby taki prezent z siebie samych, czy precyzyjnej: ze swych umiejętności zaofiarować. Problemem jest dość rzadkie łączenie aktywności zawodowej z prywatnymi skłonnościami, a zresztą jeśli nawet, to prawdopodobieństwo wytrwania poza pierwsze szały i kulinarne gry wstępne jest niewielka. W piątym roku małżeństwa, zawodowy kucharz po powrocie z roboty, na marudzenie ślubnej, że mógłby wreszcie coś dobrego upichcić, zareagowałby najprawdopodobniej czymś podpadającym pod KPK lub prywatne powództwo. Zresztą kucharze i ich rodziny i tak żywią się w pracy.
Ale prywatny kucharz na ślub, a konkretnie do przygotowania ślubnego przyjęcia, bo na ślubie może być każdy z dowolnym zawodem i nic z tego nie wynika, to pomysł w swej oryginalności i praktyczności doskonały. Taki prezentowany (w sensie dosłownym, a nie przedstawiany) zawodowy kucharz, wynajęty przez pana młodego znającego upodobania kulinarne i estetyczne swej przyszłej i przeznaczony do zajęcia się albo wyłącznie albo przede wszystkim przygotowaniem i odpowiednim podaniem czegoś ekstra młodej żonie to prawdziwa rewelacja. Naprawdę.